Powoli dobiega końca nasza brazylijska przygoda, dlatego postanowiłem zrobić dla Was ostatni wpis z tego pięknego kraju. Od kilku dni jesteśmy z Isą w Rio de Janeiro i to właśnie temu miastu poświęcę dziś kilka słów. Tym bardziej, że to najsłynniejsze miasto Brazylii jest pełne kontrastów. Zjawiskowe bogactwo sąsiaduje z niewiarygodną wręcz biedą, a nowoczesność z przeszłością.
Krótki rys historyczny
Nazwa miasta po polsku oznacza „styczniową rzekę”. Jej autorem jest pierwszy Europejczyka, który dotarł w te rejony, niejaki Gaspar de Lemos, który w ten sposób określił zatokę, nad którą leży Rio. W początkach XVI w. nie było tu jeszcze żadnego miasta, a jedynie faktorie handlowe. Miejska historia miejsca rozpoczyna się w drugiej połowie XVI w., kiedy to Portugalczycy rozpoczęli budowę São Sebastião do Rio de Janeiro, czyli Św. Sebastian znad Styczniowej Rzeki. Z czasem imię patrona zniknęło z nazwy i zostało znane nam dziś Rio de Janeiro.
Miasto rozwijało się tak jak większość miast kolonizowanego kontynentu, a kolejne wojenne zawieruchy zostawiały na nim swój ślad. Chodzi mi m.in. o wojnę o sukcesję hiszpańską, czy też czas wojen napoleońskich. Co ciekawe, w trakcie tych ostatnich Rio stało się faktyczną stolicą Portugalii – to właśnie tutaj schronił się król Jan VI z rodziną.
Można śmiało powiedzieć, że Rio de Janeiro wyrosło na dwóch surowcach: złocie i cukrze. I choć od ponad 60 lat nie jest stolicą kraju (jest nią zbudowana od zera Brasilia), to właśnie tu znajdziecie wiele wspaniałych budowli i zabytków wartych odwiedzenia.
Dwa miejsca, które szczególnie polecam
Choć Rio można odkrywać przez kilka tygodni, ja postanowiłem zobaczyć i opisać dla Was dwa miejsca, które od zawsze rozpalały moją wyobraźnię.
Corcovado
Chyba nie ma miejsca, której kojarzyłoby się bardziej z Rio niż Corcovado. Ogromny posąg Chrystusa Zbawiciela góruje nie tylko nad miastem, ale jest też chyba najczęściej filmowanym miejscem na świecie. Wyobrażacie sobie jakikolwiek film dziejący się w Rio bez obowiązkowych zdjęć lotniczych tej figury? Ja nie umiem.
Statua została odsłonięta w 1931 r. i nieustająco przyciąga rzesze turystów. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, choć jeszcze bardziej podobało mi się samo wzgórze, na której wjeżdża się kolejką. I to pomimo tego, że rzeźba została uznana przez UNESCO za jeden z siedmiu nowych cudów świata.
Copacabana
Na sam dźwięk słowa „Copacabana” w myślach odpala mi się piosenka Barry’ego Manilowa pod tym samym tytułem. I nie ma znaczenia, że nie jest o plaży, ale o klubie w Nowym Jorku. Anyway, Copacabana jest piękna i na pewno warto spędzić tutaj co najmniej cały dzień, żeby zobaczyć jak zmienia się światło, pokąpać się w oceanie i oczywiście poobserwować lokalsów.
Co o tym myślisz?